I’m just tryna ball and live, hundred mil’, I’m callin’ dibs. I’m the boss, pay all the bills, I’m the golden child for real. Go off in this bi—, I will, I been on my grind for yearsRozmowa przez ocean (Są dwa światy) - tekst piosenki Jest sobota, za oknem świt i Warszawa kaszle miarowo. Wczoraj przyszedł od ciebie list, miłe słowo. Jesień u nas koronę ma tego roku jakby cierniową. A ty piszesz, że u was szał i punk-rockowo. Są dwa światy i nas jest dwoje, do swych miejsc przypiętych jak rzepy, Ty masz pewnie więcej spokoju, ja mam dzieci. Są dwa światy i jedno słońce, które u nas słabiej coś grzeje, Ty masz pewnie duże pieniądze, ja nadzieję, ja nadzieję. Jest sobota, za oknem świt i Warszawa kaszle miarowo. Wczoraj przyszedł od ciebie list, czułe słowo. Tamten wieczór, gdy ja i ty, tak, to była wspaniała chwila, Ale dzisiaj obeschły łzy, więc pozdrawiam cię - Maryla. Pobrano z Są dwa światy i nas jest dwoje, do swych miejsc przypiętych jak rzepy, Ty masz pewnie więcej spokoju, ja mam dzieci. Są dwa światy i jedno słońce, które u nas słabiej coś grzeje, Ty masz pewnie duże pieniądze, ja nadzieję. Są dwa światy i nas jest dwoje, do swych miejsc przypiętych jak rzepy, Ty masz pewnie więcej spokoju, ja mam dzieci. Są dwa światy i jedno słońce, które u nas słabiej coś grzeje, Ty masz pewnie duże pieniądze, ja nadzieję. Są dwa światy i nas jest dwoje, do swych miejsc przypiętych jak rzepy, Ty masz pewnie więcej spokoju, ja mam dzieci. Są dwa światy i jedno słońce, które u nas słabiej coś grzeje, Ty masz wokół morza gorące, ja nadzieję. Są dwa światy i nas jest dwoje, do swych miejsc przypiętych jak rzepy, Ty masz pewnie więcej spokoju, ja mam dzieci. Są dwa światy i jedno słońce, które u nas słabiej coś grzeje, Ty masz wokół morza gorące, ja nadzieję. Są dwa światy i nas jest dwoje, do swych miejsc przypiętych jak rzepy, Ty masz pewnie więcej spokoju, ja mam dzieci. Rozmowa przez ocean (Są dwa światy) - teledysk Wszelkie prawa do tekstów piosenek umieszczonych na stronach portalu przysługują ich autorom. Są one umieszczone w celach edukacyjnych oraz służą wyłącznie do użytku prywatnego. Jeśli autor nie życzy sobie publikacji utworu prosimy o kontakt, a tekst zostanie usunięty.
Dwa światy LyricsKażdy z nas szanse maNa lepsze chwile, lepszy światWiec idee sama właśnie tamBy uwierzyć ze już niema nasWiem, ze pora już iśćTak ciężko unieść bagaże mych słów i latJest nadzieja, że znów odnajdziesz mnie gdzieś tamKażdy zna odpowiedźCo jest w mojej głowieTy, nie rozumiesz nic a nicTak jak dwa biegunyWież w nas przepaść tłumiMasz, masz zupełnie inny światDziś, jak co dzieńDzień po dniuZnów naszą miłość przykrył kurzNie chce iśc samaBoje się,że uwierzę w to, ze nie ma cieWiem, ze pora isc jużUpadło serce, tak ciężko pozbierać już jeChcę, nawet przez sny uśmiechnąć do ciebie sięKażdy zna odpowiedźCo jest w mojej głowieTy, nie rozumiesz nic a nicTak jak dwa biegunyWież w nas przepaść tłumiMasz, masz zupełnie inny światSen, bajka kończy sięOdejść muszę, leczNie wiem jak mam to zrobićChce poprzestać żyć we mgleZapamiętać cięKiedyś spotkamy sięKażdy zna odpowiedźCo jest w mojej głowieTy, nie rozumiesz nic a nicTak jak dwa biegunyWież w nas przepaść tłumiMasz, masz zupełnie inny świat
Jako nauczyciel akademicki powinnam przyjąć pracę zdalną z całym dobrodziejstwem jej inwentarza (oczywiście poza jej powodem). I tak w zasadzie pracuję w domu, poza prowadzeniem zajęć i bieżącymi sprawami w dziekanacie. Zajęcia przeniosłam na MS Teams, a bieżących spraw jest jakby mniej, biorąc pod uwagę, że uczelnie funkcjonują w ograniczonym zakresie. Mimo to mam wrażenie, że znajduję się pomiędzy dwoma światami. Jeden świat się zatrzymał, ale co z tego, skoro drugi szaleńczo goni, a ja próbuję za nim nadążyć. W świecie nr 1 samoistnie zawiesił się nabór na wizyty studyjne dla pracowników administracyjnych szkół wyższych w jednym z projektów – znaczy niby trwa, ale od początku marca nie mamy nowych zgłoszeń. Inna sprawa, że nie wiemy, kiedy te wizyty się odbędą – oby mimo wszystko wkrótce. W ramach drugiego projektu odwołano nam dwie konferencje (trzecia niby jeszcze ma się odbyć), na których dopiero co zaakceptowano nam referaty; dobrze że skończyłyśmy prowadzenie badań terenowych… W kolejnym projekcie jeszcze dwa tygodnie temu podczas kick-off meetingu ustalaliśmy daty kolejnych działań i póki co cisza – wszyscy są chyba zajęci światem nr 2. W świecie nr 2 – tym zdalnym i wirtualnym – wszystko stanęło na głowie. Przed komputerem spędzam na tyle dużo czasu, że chyba po raz pierwszy w moim życiu bywa, że nie mogę na niego patrzeć. Pojawiła się cała masa spraw na teraz, zaraz i najlepiej jednocześnie. Faktem jest, że sporo z nich dotyczyło Stowarzyszenia, ale i bez tego ledwo nadążam. I czekam na ten moment, kiedy – wzorem moich doktorantów, którzy teraz intensywnie pracują nad swoimi rozprawami (co akurat mnie cieszy), będą mogła również zająć się pracą naukową (albo chociaż niebieżączką!). Między tymi oboma światami pojawia się przestrzeń – ni to realna, ni wirtualna, ale taka pomiędzy, która daje mi trochę radości, a trochę nowych, ciekawych doświadczeń. Na przykład zajęcia prowadzone online – jaka to była przygoda! Najpierw z koleżanką sprawdzałyśmy, co ogarnia widok z mojej kamery (mam PC all in one, więc widać dużo), później testowałyśmy, jak widać prezentację, jak działają poszczególne opcje i wszystko inne, abym później nie dała plamy. Zajęcia prowadziłam w MS Teams – ja mówiłam i zadawałam pytania, natomiast studenci pisali w czacie. Chyba się udało, choć miejscami czułam się jak prawdziwy streamer. Wczoraj analogiczny chrzest bojowy przechodził mój mąż, tyle że na Hangouts (i tym razem ja byłam jednym z jego królików doświadczalnych). Chylę czoła przed uczelnianymi informatykami, którzy muszą to wszystko ogarnąć infrastrukturalnie, a także od strony użytkownika, czyli nas i naszych bardzo zróżnicowanych umiejętności. Zaczęłam się wirtualnie zżywać z niektórymi osobami z mojej pracy. No, może zżywać to za duże słowo, ale patrzę sobie czasami, że ta czy inna osoba już świeci się na zielono – znaczy pracuje (albo że jeszcze się świeci – czyli nadal pracuje), albo że właśnie jej nie ma, albo że prowadzi rozmowę. Bardziej naturalne stało się wydzwonienie kogoś – nie tylko w wersji audio, ale i wideo. W końcu praca jest zdalna. Przedczoraj – tj. w niedzielę, prowadziłam konsultacje ze swoim doktorantem. Myślę, że jeszcze 2 tygodnie temu jedyną właściwą formą kontaktu byłby mój dyżur na uczelni. Rozrosły mi się również kanały komunikacji. Z jedną z bliższych mi osób utrzymywałyśmy dotychczas kontakt przez WhatsAppa – teraz jest to dodatkowo Messenger + MS Teams, a każdy do innych celów, aby się nie pomieszało (choć miesza się i tak). Z osobami, z którymi i tak utrzymuję bieżący kontakt, utrzymuję go jeszcze bardziej – poszerzając zakres pytań o to, jak się czują, a czasami i o zakres współodczuwania: o przepracowanie i przemęczenie (bo czasami do siebie dzwonimy zapytać, co słychać, a następnie uznajemy, że nie jesteśmy w stanie dalej konstruktywnie rozmawiać i przestajemy). Czas przestawienia się na warunki ekstremalne dał także przestrzeń do podejmowania nadzwyczajnych wyzwań. W ramach Stowarzyszenia udało się nam dwukrotnie zgrać i dużym wysiłkiem i nakładem czasu własnego przygotować dwa potrzebne dokumenty – pismo do MNiSW w sprawie ‘niebędących’ oraz raport z badania ankietowego na temat ograniczenia obowiązku świadczenia pracy na terenie uczelni. Teraz pracujemy nad organizacją obron online (lada moment ma nas czekać takie wyzwanie) i postulatami dotyczącymi zmian przepisów prawa powszechnego. Ostatni raz przypominam sobie taką mobilizację chyba w czasie pisania statutu. Kiedy już to wszystko się skończy i przestawimy się wszyscy na świat nr 1, mam nadzieję, że niektóre z tych miłych elementów z tego, co 'pomiędzy’ uda się zachować. Ale póki co trzeba przetrwać czas Strum und Drang w świecie nr 2. The following two tabs change content wpisy dr hab., prezes Stowarzyszenia Forum Dziekanatów; profesor Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, kierownik Zakładu Bliskiego Wschodu i Azji Środkowej, w latach 2012-2020 prodziekan Studium Magisterskiego; inicjatorka ogólnopolskiego Forum Dziekanatów. Współautorka monografii "Dziekanaty na wyższych uczelniach" (2018) oraz współredaktorka książki "Dziekanaty w procesie zmian" (2019).
Definicja: ethos/etos. z greckiego charakter, zwyczaj – to zespół kryteriów, ideałów, zbiór zasad i prawideł, charakteryzujących określoną grupę społeczną, naród, ideologię; wartości te składają się na wzorce zachowań społeczeństw bądź system wartości jednostki (np. rycerz); etos to więc zespół norm, wzorzec do Dwóch ludzi, dwa Volkswageny T2, stanowiące zjawisko niespotykane na polskiej scenie tuningowej. Gdy pojawiają się na zlocie czy przejeżdżają ulicami Warszawy, niczym magnez przyciągają spojrzenia. Każdy z samochodów prezentuje odrębny styl modyfikacji. Nie trzeba być Sherlockiem Holmesem, by już po krótkiej chwili spędzonej z nimi dopatrzyć się znaczących różnic. Wydaje się, że każdy „skręcił” we własną alejkę sławy. Fabryka w Wolfsburgu wydała je na świat rok po roku. W 1976 r. wyjechał z niej bordowy Bus, rok później zaś prezentowana Doka. Długoletnia służba w szeregach armii, a później wcielenie do ochotniczej straży pożarnej odcisnęły wyraźne ślady zmęczenia na obydwu pojazdach. Trzeba to powiedzieć wprost: ich stan był nie tyle opłakany, co bliski agonii. Lepszego żywota doczekały się dopiero po emigracji. Wspólne cechy T2 Po przetransportowaniu aut do Warszawy renowacja ruszyła pełną parą. Zarówno jeden, jak i drugi samochód nosiły różnego rodzaju pamiątki swojej militarno-strażackiej przeszłości. Doka została uwolniona od ogromnych rozmiarów kontenerów, mieszczących w przeszłości pompy wodne. Z dachu poznikały czerwone „koguty”, a z kabiny usunięto uchwyty na broń. Samochody zostały rozebrane do rosołu. Kolejnym krokiem było piaskowanie nadwozia zabytkowych „VWejów”. Na liście koniecznych do wykonania prac drukowanymi literami zapisano wizytę u blacharza. Specjaliści musieli bowiem uporać się ze wszystkim ubytkami w karoserii. Tak przygotowane auta gotowe były na spotkanie z lakiernikiem. Samochody wjechały więc do lakierni, aby raz na zawsze czerwony strażacki kolor odszedł do historii. Jednakową cechą „T-dwójek” stały się dwukolorowe nadwozia. Doka przybrała złoto-brązowe barwy, natomiast Busik zadowolił się nieco skromniejszym zestawem wiśniowo-kremowego lakieru. Różne style VW T2 W tym miejscu drogi prezentowanych aut się rozjechały. Każdy z właścicieli wybrał inny styl dla dalszych modyfikacji swoich pupili. Doka już za kilka chwil otrzymać miała całkiem nowy silnik oraz wiele gadżetów z epoki. Silnik Busa także poddano remontowi, choć znacznie skromniejszemu niż w przypadku jego złoto-brązowego kolegi. Tutaj w dwulitrowym silniku z dwoma gaźnikami wymieniono zarówno same gaźniki, jak i filtry powietrza. Wszystkie nowe części pochodzą z firmy Dell’Orto. Dodatkowo zmodyfikowano układ wydechowy, który jest teraz piekielnie głośny. W wiśniowo-kremowym VW większy nacisk położono na wnętrze auta. Ale wszystko po kolei. Motor T2 Równocześnie z pracami lakierniczymi trwało przywracanie do życia motoru Doki. Można powiedzieć, że silnik zbudowano od nowa. Z seryjnej jednostki wyposażonej w jeden gaźnik, legitymującej się pojemnością 1,6 l, stworzono porządne dwa litry na dwóch gaźnikach. Po zakończeniu generalnego remontu w silniku znalazły się nowe cylindry, tłoki, głowice oraz wał korbowy. Większość z wymienionych elementów pochodzi z amerykańskiego SCAT-a, firmy, która już od ponad czterdziestu lat w swoich zakładach w Los Angeles produkuje części cenione na całym świecie. Średnica tłoków została zwiększona, a w miejscu starej pojawiła się o wiele większa nowa miska olejowa z dodatkową chłodnicą. System zasilania mieszanką został zmieniony. Stara pompa mechaniczna ustąpiła miejsca nowszej elektrycznej o szumnej nazwie Tsunami. Zapewnia ona o wiele lepszą wydajność. Zarówno nowa pompa, jak i regulator ciśnienia pochodzą zza wielkiej wody – od amerykańskiego producenta Aeromotive. Zainstalowano również dwa gaźniki włoskiej firmy Dell’Orto. Lista zmian jest oczywiście dużo dłuższa. Nowe są wszystkie przewody wysokiego napięcia, koło pasowe i masa innych drobniejszych elementów. Wystarczy spojrzeć i posłuchać tego silnika! Zakładam się, że brzmi lepiej niż w 1977 roku w Wolfsburgu. I nie chodzi wyłącznie o pracę motoru, ale także o nowy układ wydechowy. Jest to prawie przelotowa konstrukcja odprowadzająca spaliny z akustyką, która się niemalże wizualizuje. Innymi słowy, obydwa „VWeje” lubią sobie podczas jazdy donośnie pogrzmieć i grubo pobuczeć. To nie silnik jest jednak wyłącznym walorem złoto-brązowego Busa. Doka zwraca uwagę wieloma szczegółami zdobiącymi pięknie odrestaurowaną karoserię. Po pierwsze, naprawdę sporo tu chromowanych elementów. Lusterka boczne, lampa przeciwmgielna z Anglii, klamki drzwi, okulary reflektorów czy oprawki kierunkowskazów i maskownica z przodu. Jest też bagażnik dachowy „old style” firmy EMPI z niespotykanym ładunkiem. Stylowy kanister oraz skrzynka na butelki coca-coli sprzed pół wieku. Właśnie takie elementy tworzą niepowtarzalny klimat tej Doki. W miejscu, gdzie jeszcze niedawno zabudowane były strażackie pompy, teraz są oryginalne burty oraz skrzynia na narzędzia amerykańskiej firmy Dee Zee. Złoto-brązowe wnętrze Doki także nie jest wolne od wielu modyfikacji, jednak styl można zdecydowanie zakwalifikować jako tradycyjny. Fotele z elektrycznie sterowanym podgrzewaniem siedziska nigdy nie należały do opcjonalnego wyposażenia „T-dwojek”. Ponieważ zostały zaadaptowane z Mercedesa CL 600, poziom luksusu gwałtownie wzrósł. Pozostałe elementy tapicerki również są nowe. Tak jak i Bus, Doka ma wszystkie nowe dywany, pięknie odrestaurowaną deskę rozdzielczą i ten sam obrotomierz. Taka sama jest również drewniane koło kierownicy Nardi Torino z trzema aluminiowymi ramionami oraz chromowana dźwignia zmiany biegów SCAT. Uwagę zwracają zegary VDO z USA. Bus T2 Wiśniowo-kremowy Busik utrzymany jest w zdecydowanie spokojniejszej tonacji. Przy czym zdobią go także liczne chromowane elementy. W słońcu błyszczą boczne lusterka, klamki, atrapa chłodnicy, ramki świateł przednich i halogenów oraz znak skorpiona na tylnej klapie. Jednak to, co uda się nam dostrzec z zewnątrz, to jedynie preludium do rywalizujących pod każdym względem wnętrz obydwu samochodów. Spokojny i stonowany Bus w środku zmienia się w mieszankę wybuchową. Nowe śmiało koegzystuje ze starym. Trzy fotele od Smarta, całość wnętrza dokładnie obszyta materiałem i skórą. Wszystko dopasowane do podwójnej kolorystyki nadwozia. W lewej ścianie auta zagnieździły się nowoczesne elementy. Czterokanałowy wzmacniacz MacAudio Mac Cyclone i kondensator Pyle o pojemności Farada. Najbardziej jednak krzykliwym elementem instalacji audio jest skrzynia z subwooferem Pyle, podświetlana niebieskim światłem neonów. Z przodu fotele od Toyoty Celicy obite jasną skórą oraz dywany z wiśniowego materiału. Deska rozdzielcza także pokryta wiśniowym lakierem. Zegary i wszystkie przełączniki pozostały oryginalne. Drewniano-aluminiowa trójramienna kierownica Nardi Torino wydaje się zbyt mocno kontrastować z nowoczesnym obrotomierzem. Nieco niżej błyszczy chromowana, długa przekładnia biegów skrzyni SCAT. Dwa style Pomimo tak znacznej liczby wspólnych elementów, „T-2” reprezentują dwa odmienne style. Zarówno pod względem rozwiązań zewnętrznych, jak i wyposażenia wnętrza można im spokojnie nadać miano zjawiska na polskiej scenie tuningowej, na której wciąż w mniejszości są auta z klasą. Mikołaj Urbański Fot. autor VW DOKA T2, 1977 r. SILNIK: benzynowy, pojemność zwiększona do 2 litrów, zamontowano nowe tłoki, głowice i wał, zwiększono średnicę tłoków, nowa misa olejowa z chłodnicą, dwa gaźniki dell’orto, elektryczna pompa paliwowa i regulator ciśnienia aeromotive, zmieniony układ wydechowy, wyprowadzony z boku; moc około 130 KM. NADWOZIE: samochód odrestaurowany, nadwozie piaskowane, po naprawach blacharskich i od nowa polakierowane dwoma kolorami; dużo chromowanych elementów, bagażnik dachowy „old style” firmy empi razem z skrzynką coca-coli i kanistrem, światło przeciwmgielne i tylne lampy firmy c&c, skrzynia na narzędzia dee zee. ZAWIESZENIE: z przodu dołożona regulacja wysokości zawieszenia, 15-calowe obręcze z lekkich stopów. WNĘTRZE: fotele przednie jak i tylna kanapa zaadaptowane z Mercedesa CL600, nowe skórzane elementy tapicerki, wszystkie nowe dywany i podsufitka, odrestaurowana deska rozdzielcza, zegary VDO, obrotomierz, kierownica Nardi Torino, drążek zmiany biegów SCAT, chromowana gaśnica, oryginalne radio VW. CENA: oko. zł (2006 r.) PLANY: restauracja i budowa samochodu zakończona VW BUS T2, 1976 r. SILNIK: benzynowy, 2 l pojemności i dwa gaźniki, po remoncie, wymieniono gaźniki i filtry powietrza na produkty włoskiego producenta Dell’Orto; dwa nowe akumulatory ZAP, nowy układ wydechowy, wyprowadzony z tyłu, dwa tłumiki; moc KM. NADWOZIE: samochód odrestaurowany, nadwozie piaskowane, po naprawach blacharskich i od nowa polakierowane dwoma kolorami. Na zewnątrz dużo chromowanych dodatków ZAWIESZENIE: gwintowane z regulacją siły tłumienia, stabilizatorył, 15-calowe obręcze EK z oponami Toyo Proxes T1-S 185/55R15. WNĘTRZE: fotele ze Smarta, całość wnętrza obszyta materiałem i skórą, czterokanałowy wzmacniacz Mac Audio Mac Cyclone i kondensator Pyle o pojemności Farada, skrzynia z subwooferem Pyle, deska rozdzielcza pokryta wiśniowym lakierem, drewniano-aluminiowa trójramienna kierownica Nardi Torino. CENA: ok. zł (2006 r.) PLANY: restauracja i budowa samochodu zakończona (VW TRENDS 4/2006) U małéj szlachty jest to w starodawnym zwyczaju, że z najmniejszéj okoliczności każdy chce dla siebie korzystać; jest to we zwyczaju i gdzieindziéj, ale tam obleka się jakąś formą, przybiera pozór przypadku, niby się składa nieumyślnie, tu poprostu i bez ogródki każdy chwyta, co może, skąd może i jeden z przed drugiego Wczoraj mieliśmy bardzo pracowity dzień jeśli chodzi o spotkania z klientami. Rano odwiedził nas nasz bardzo duży klient z Niemiec i Polski, dla którego pracujemy od dłuższego czasu i z którym chcemy rozszerzyć współpracę na nowe pola. Po południu z kolei przyjechał klient z Wielkiej Brytanii, z którym również od około roku pracujemy. Obaj zadowoleni i obaj chętni do współpracy. Ale nie o tym chciałem tu napisać. Pierwszy klient to firma, która w Niemczech projektuje urządzenia codziennego użytku i która wzbogaca je o coraz lepsze oprogramowanie. Są dobrzy, mają silną pozycję na rynku, zyski pomimo, że siedziba i większośc działu R&D jest w Niemczech czyli kraju bardzo drogim. Oczywiscie szukają sposobów na obniżenie kosztów stąd produkcja na dalekim wschodzie, setki zatrudnionych w Polsce. Ale też nie zmieniają strategii by know-how pozostawało i było tworzone w Niemczech. Druga firma to mała organizacja tworząca przy naszej pomocy oprogramowanie dla klientów w Londynie. I z tymi (będąc pod wrażeniem strategii i sukcesu tego dużego klienta z Niemiec) miałem bardzo ciekawą rozmowę. Otóż mają oni małe biuro w Londynie, które współdzielą z wielu innymi firmami IT. I tu najciekawsze: wszystkie te firmy produkują lub sprzedają… oprogramowanie. Sprzedają z różnym sukcesem, ale nie zajmują sie niczym innym. Z jednej strony to brzmi dobrze. Ostatecznie w naszym życiu oprogramowanie jest wszędzie i bez niego niewiele już działa. Z drugiej… choć to high-tech, to czy na tym jedynie powinna się opierać gospodarka państwa? Pamiętam gdy w poprzedniej pracy uczestniczyłem w przenoszeniu produkcji i zamykaniu kolejnych fabryk w Wielkiej Brytanii. Choć to było dobre dla nas (tzn dla Polski), bo do nas ta produkcja często szła, to myślę, ze Anglikom na zdrowie nie wyszło. Stąd z jednej strony cieszy, gdy słyszymy, że w Polsce powstają kolejne centra outsourcingowe i gdy zaczynamy świadczyć nasze usługi całej Europie, ale czy czasem nie powinniśmy też zadbać o rozwój myśli technicznej, kształcenie specjalistów których będzie poszukiwał świat ze względu na ich wiedzę a nie cenę? Akurat mam codziennie dowody na to, że nasza firma sprzedaje prawdziwą wiedzę, ale jakoś zazdroszczę tym Niemcom, że oni są o ten krok dalej. Wiem też, że w Polsce dużo się dzieje. Mamy siedzibę w Parku Technologicznym w którym wiele takich małych zarodków technologicznym żyje. Ale to daleka droga. Fzz7qs.